Kiedy byłam w ciąży, wydawało mi się, że najtrudniejszy będzie poród. Nie sądziłam, że powrót ze szpitala do domu i kilka kolejnych tygodni wracania do siebie będzie jeszcze trudniejsze. Bardzo ważne jest, by dobrze o siebie zadbać w tym trudnym czasie. Zobacz, jak ja sobie poradziłam.
Ginekolog tłumaczył mi, że połóg to mniej więcej 4-6 tygodni od momentu porodu, gdy ciało i hormony wracają na "swoje miejsce" po ciąży i porodzie. Po tym czasie trzeba się zgłosić do kontroli ginekologicznej. Tyle wiedziałam o połogu. No i czytałam też, że może być ciężko, ale nie przypuszczałam, że aż tak. Jako że w sytuacjach mi nieznanych najbardziej ufam specjalistom, w połogu postawiłam na kontakt z fizjoterapeutą, położną, doradcą laktacyjnym i... moją mamą :)
Ten post to zbiór moich doświadczeń, praktycznych porad i wiedzy, jaką posiadłam od wyżej wymienionych speców. Niniejszy post nie stanowi jednak porady medycznej, fizjoterapeutycznej czy laktacyjnej - chodzi o to, że jeśli masz wątpliwości bądź problemy po porodzie i nie jesteś pewna, jak postąpić, najlepiej skontaktuj się ze specami, którzy udzielą Ci wsparcia na miarę Twoich potrzeb. Mnie to bardzo pomogło.
Ty na pierwszym miejscu
To, co jest ważne w połogu (tak, teraz jestem mądra i już to wszystko wiem ;)), to zadbanie przede wszystkim o siebie. Wiadomo, że dziecko wydaje się być wtedy najważniejsze, ale to od Twojej kondycji fizycznej i nastroju zależy samopoczucie dziecka. W połogu najważniejsza jest mama. Koniec i kropka. Dziać się z Tobą będą przeróżne dziwne rzeczy, nad którymi może być Ci ciężko zapanować. Pocieszający jest fakt, że od milionów lat kobiety rodzą i praktycznie wszystkie przechodziły przez to samo. I co? Dały radę!Co możesz zrobić, by pomóc sobie w połogu i jak on w ogóle wygląda?
Pozwól ranom się zagoić
Po pierwsze w połogu obkurcza się i oczyszcza macica, wydalając romantycznie nazwane "odchody". Wygląda to jak największy okres życia i u mnie zanim krwawienie ustąpiło całkowicie minęły ponad 3 tygodnie. W tym czasie najlepiej poruszać się po domu w koszuli oraz siateczkowych majtkach wyłożonych podkładem poporodowym, a później już tylko podpaską. Im więcej powietrza dotrze do krocza, tym szybciej zagoją się rany i zmniejszy się ryzyko stanu zapalnego w miejscu nacięcia czy pęknięcia. Poza tym krocze po porodzie boli i nie warto go ściskać spodniami czy legginsami.
Warto też wykonywać inną pociągającą czynność, czyli wietrzenie krocza. Oznacza to leżenie bez majtek na podkładzie poporodowym, najlepiej na plecach i z rozłożonymi nogami. Docenicie wtedy jak bardzo wygodne jest odsłonięcie spuchniętej od szwów i szczypiącej skóry. Mój patent na wietrzenie to leżenie z podciągniętą koszulą nocną podczas... karmienia. Bo karmi się też głównie na leżąco - z siedzeniem, jak łatwo się domyślić, na początku jest ciężko.
Dla dobra krocza i jego gojenia się zalecane są prysznice zamiast kąpieli w wannie. Bierz prysznic kiedy tylko się da! Początkowo w połogu i podczas laktacji ciało poci się tak, że ze skóry cieknie jak z cysterny. Pod prysznicem można się zrelaksować, odświeżyć i dodatkowo przemyć krocze, którego częste mycie jest zalecane już w szpitalu.
Czy oczyszczanie się i obkurczanie macicy boli? Tak, ale nie jest to ból nie do zniesienia. Ból lub dyskomfort (zależy jaki macie próg bólu) odczuwa się głównie podczas karmienia. To ból porównywalny do tego okresowego. Skurcze macicy wskazują też na to, że karmienie przebiega efektywnie.
Jak to działa? Pod wpływem wydzielanej przy karmieniu oksytocyny dochodzi do skurczów macicy i właśnie wtedy ból związany ze skurczami jest odczuwalny. Nie jest to przyjemne, ale potrzebne, by macica z wielkości dużej dyni wróciła do wielkości małej pomarańczy. Możecie sobie wyobrazić, że to spora praca do wykonania. Pocieszające jest, że po pierwsze: po porodzie już żaden ból nie będzie Wam straszny, a po drugie: to minie :)
EDIT: Piszecie do mnie, że po drugim i kolejnym porodzie bóle związane z obkurczaniem się macicy są cholernie bolesne, bo macica obkurcza się szybciej. Dodaję tutaj tę informację, być może komuś się przyda.
Odpoczywaj, nawet jeśli czujesz sporo energii
Przez pierwsze trzy dni po powrocie ze szpitala czułam się nabuzowana energią. Mało spałam, ale nie czułam zmęczenia. W przypływie tej dziwnej, poporodowej mocy, wysprzątałam całe mieszkanie, chodziłam na dłuższe spacery z psem, na zakupy. Kiedy siła mnie opuściła, poczułam się jak zwłoki. Od wykonywanych wcześniej prac bolał mnie kręgosłup, krocze dokuczało bardziej, a gdy poszłam na zakupy do pobliskiego sklepu, wracałam z płaczem bojąc się, że nie dojdę do domu - taka byłam zmęczona. Zalewał mnie pot, a w głowie się kręciło.W szkole rodzenia tłumaczono mi, że po porodzie niektóre kobiety są bardzo zmęczone, a inne najpierw przez kilka dni czują wręcz nadludzką moc, co wynika z działania hormonów. Organizm kobiety zaprogramowany jest tak, by podołała opiece nad dzieckiem, nawet po tak ogromnym wysiłku, jakim jest poród. Nie ma co nadmiernie wykorzystywać przypływu siły, jeśli Cię taki spotka. Serio, lepiej wtedy odpocząć, a wszystkie obowiązki jakie się da, przekazać innym (partnerowi, mężowi, mamie, siostrze, firmie sprzątającej czy płatnemu cateringowi).
Ćwicz (nawet mało, ale bezpiecznie), już na początku połogu
Nie mam tutaj na myśli wyczerpujących ćwiczeń. Z tymi trzeba bardzo uważać, żeby sobie bardziej nie zaszkodzić, niż pomóc. W połogu ciało jest o wiele bardziej elastyczne, będąc jeszcze pod wpływami hormonów, które były pomocne podczas porodu. Stawy i więzadła są rozluźnione. Sprawdzają się wtedy lekkie ćwiczenia wzmacniające i rozluźniające mięśnie, które są pospinane po całym okresie ciąży.W praktyce oznacza to, że organizm może się bardzo szybko zregenerować (np. mięśnie brzucha mogą się sprawnie zejść), albo wręcz przeciwnie, jeśli nie będziesz uważać, może się bardziej "poluzować".
Co można robić? Zgodnie z zaleceniami ze szpitala, w którym rodziłam, w przypadku porodu siłami natury, można, a nawet trzeba ćwiczyć mięśnie dna miednicy. "Zaciskać" je na wydechu i rozluźniać na wdechu. Dzięki temu nie tylko się wzmocnią, ale też szybciej pozbędziesz się odchodów poporodowych.
Inne ćwiczenie, jakie praktycznie bezwysiłkowo można wykonywać, to ćwiczenie mięśni poprzecznych brzucha tak, jakby się chciało wciągnąć brzuch, żeby dopiąć przyciasne spodnie. Wygląda to trochę jak zasysanie dolnej części brzucha do środka, przy którym czuć delikatne napięcie mięśni. Mięśnie poprzeczne są powiązane z mięśniami pleców i jeśli są silne, pomagają zniwelować ich ból. Mnie zalecił je fizjoterapeuta m.in. na problemy z bolącym kręgosłupem.
To, jakie jeszcze ćwiczenia mięśni brzucha możesz wykonywać zależy od stopnia rozejścia mięśni prostych po ciąży. Przedstawiona mi w szpitalu norma, to rozejście do szerokości 3 palców, jeśli rozejście jest większe, potrzebna jest kontrola lekarska i dodatkowe ćwiczenia.
Rozejście mięśni prostych brzucha
Rozejście mięśni prostych mierzy się nie tylko nad, ale też pod pępkiem. W szpitalu mierzyli je dopiero 4 dnia po porodzie (mało kto jest wtedy jeszcze w szpitalu - ja byłam, a moje rozejście było na 2 palce nad pępkiem i 1,5 palca pod nim). Rozejście tych można też zmierzyć samodzielnie, kładąc się na podłodze na plecach i unosząc tak, jakby się chciało zrobić brzuszki. Mięśnie napinają się i przerwa między nimi jest wyczuwalna po zmacaniu ręką.Jak to wyglądało u mnie? Po spotkaniu z fizjoterapeutą na 2 tygodnie po porodzie i rozluźnieniu mięśni przez specjalne ich "uciskanie", rozejście pod pępkiem zeszło się do zera, a nad pępkiem zostało na 1 palec. Dostałam specjalny zestaw ćwiczeń, dostosowany do mojej kondycji poporodowej i specjalne taśmy na brzuch na okres 10 dni, które utrzymywały mięśnie proste razem, by nie rozeszły się bardziej. Efekt? W 6 tygodniu po porodzie nie miałam już żadnego rozejścia!
Uważajcie też na wstawanie i kładzenie się na łóżku. Należy unikać wstawania z leżenia plecach na wprost (tak, jakby się robiło brzuszki) i takiego samego kładzenia się. Czyli najpierw obrót na bok i dopiero wstajemy. Podobnie z kładzeniem się - najlepiej przez bok, by nie napinać niepotrzebnie mięśni brzucha, które mogą się wtedy bardziej rozejść.
Dziewczyny, bardzo polecam zainwestować w siebie i zamówić sobie fizjoterapeutę do domu przynajmniej na 2 wizyty po porodzie. Serio, należy Wam się regeneracja i powrót do formy.
Masaż brzucha? Tak, aby zmniejszyć rozejście mięśni!
Super wskazówka, jaką dostałam jeszcze od fizjoterapeuty w szpitalu, to... masowanie brzucha podczas aplikacji balsamu czy olejku. Po porodzie warto jeszcze stosować kosmetyki nawilżające skórę, by pomóc jej przywrócić elastyczność.Pewnie większość z Was robi to tak jak ja, czyli smaruje brzuch okrężnymi ruchami. Zmieniając tę technikę można wesprzeć mięśnie proste brzucha w zejściu się. Wystarczy masować brzuch od boczków do środka, z obu stron. Tak, jakby się chciało ściągnąć mięśnie brzucha do środka. Podobny ruch można wykonywać nakładając np. żel pod prysznic podczas mycia się.
Czego nie robić?
Nie schylać się za dużo i nie kucać (ponoć źle to wpływa na mięśnie dna miednicy). Najlepiej, żeby czynności związane ze schylaniem się zrobić za Ciebie ktoś inny. Jednak wiadomo - też będziesz musiała przewinąć dziecko, czy wyciągnąć je z łóżeczka. Może Twój partner nie będzie mógł być z Tobą w domu przez te kilka tygodni i po prostu będziesz musiała poradzić sobie sama. Najlepiej wtedy schylać się wykonując delikatny wykrok, zginając nogi w kolanach, żeby nie obciążać pleców.Jeszcze bardzo ważna rzecz dla kręgosłupa - zainwestuj w przewijak. Najlepiej, żeby był na wysokości nie wymagającej schylania się. Mój taki nie jest, bo w mieszkaniu nie ma miejsca na komodę z przewijakiem czy specjalny stojak. Przewijak leży więc na pralce w łazience i wymaga schylenia się. Jest jednak o wiele bardziej komfortowy niż... brak przewijaka.
Kilka dziewczyn pisało do mnie, że nie będą kupować przewijaka, bo dziecko można przewinąć na podłodze czy na kanapie. Już to widzę, jak w środku nocy, z bólem krocza, który nie pozwala nawet usiąść normalnie na WC, kucacie na dywanie, żeby przewinąć zapłakane dziecko. Albo na kanapie - znam rodziców, którzy nie mogli potem doczyścić tapicerki z epicko dużej kupy noworodka.
Naprawdę jest to bardzo niewygodne i przede wszystkim niebezpieczne dla pleców - takie wygibasy, żeby przewinąć dziecko. Kilkadziesiąt złotych wydane na przewijak to nic w porównaniu do rehabilitacji kręgosłupa.
Dziwne rzeczy, które Cię spotkają
Podczas połogu dzieją się rzeczy dziwne. Poniżej lista "dolegliwości", które ja miałam i które wiem, że dotykają większość kobiet w połogu:- strumienie potu, ogólnie przy laktacji będziesz się dużo pocić w pierwszych tygodniach po porodzie
- uderzenia gorąca, zawroty głowy
- zatwardzenia
- wilczy głód i pragnienie (organizm zużywa sporo płynów i ok. 500 kalorii więcej niż zwykle po to, by produkować mleko)
- ból związany z gojeniem się krocza i swędzenie czy charakterystyczne "ciągnięcie" szwów (jeśli stwierdzisz, że coś jest nie tak, zobaczysz ropienie czy będziesz czuć duży dyskomfort, koniecznie sprawdź u lekarza, czy nie masz stanu zapalnego)
- uczucie osłabienia i zmęczenia
- ogromne wahania nastrojów, gdy opadnie Ci ekscytacja i energia po porodzie (u mnie był to straszliwy baby blues, o którym napiszę w drugiej części na temat połogu)
- szczypiące, bolące, poranione brodawki, nieprzyzwyczajone do częstego ssania
- uczucie mrowienia/kłócia piersi na początku karmienia (takie "objawy" towarzyszą napływaniu mleka do piersi)
- niekontrolowane wycieki mleka z piersi, strumienie mleka pod wpływem ciepłej wody pod prysznicem, a podczas karmienia jedną piersią wypływ mleka również z drugiej
- wiszenie dziecka na piersi nawet non stop, albo wołanie o jedzenie np. co godzinę, również w nocy - w ten sposób dziecko "zamawia" więcej mleka, pobudzając piersi do zwiększenia jego produkcji, a Ty możesz mieć wrażenie, że pokarmu jest za mało, skoro tak często chce jeść
Jak możesz sobie z tym poradzić?
- wieczny pot to niemały dyskomfort - wybieraj naturalne, przewiewne tkaniny, które nie sprawią, że zapocisz się na amen. Fajną sprawą są też częste, odświeżające prysznice w ciągu dnia
- staraj się jak najmniej schylać, wypoczywaj na tyle, na ile jest to możliwe, a zawroty głowy będą mniej dokuczliwe
- zaraz po porodzie nie powinno się za bardzo przeć, dlatego zatwardzenia mogą sprawdzić wyjątkowe trudności - sprawdzają się tutaj czopki glicerolowe, najlepiej trzymane w lodówce. Ja używałam ich ponad 2 tygodnie, zanim sprawy wróciły do normy
- pragnienie jest naturalne podczas samej laktacji i karmienia, z czasem mija. Szykując się do karmienia dziecka zawsze miej przy sobie szklankę wody. Staraj się wypijać ok. 3 litrów wody na dobę, by wesprzeć swoją laktację odpowiednią ilością płynów. Na noc przygotuj sobie proste przekąski, żeby zaspokoić głód i podtrzymać energię. Ja wcinałam owsiankę, suszone owoce i jogurty
- na dolegliwości krocza dobre jest jego nie uciskanie, czyli klasyczne siateczkowe majty poporodowe. Do tego wietrzenie i częste przemywanie, no i pozycja leżąca lub półleżąca, żeby sobie nie dowalać więcej bólu
- zmęczenie będzie Ci towarzyszyło praktycznie cały czas - staraj się je odsypiać. Śpij kiedy tylko dziecko śpi, a jeśli ciągle wisi na Twojej piersi, to... śpijcie razem. Zaoszczędzisz czas na odkładaniu do łóżeczka. Dodatkowo noworodki są o wiele spokojniejsze czując zapach i ciepło ciała mamy. W pierwszym miesiącu życia Ola praktycznie cały czas ze mną spała i nie, nie jest dzieckiem, które trzeba oduczać spania z rodzicami. Już teraz śpi sama w łóżeczku albo wózku
- na wahania nastrojów i zdenerwowanie polecam hektolitry melisy. Najlepiej zaparzyć duży dzbanek i robić sobie dolewki. Jeśli nie lubisz smaku melisy, sięgnij po melisę połączoną np. z pigwą lub maliną
- bolące czy poranione brodawki świetnie regenerują się pod wpływem lanoliny. Co ważne, nie trzeba jej zmywać - dziecko może ją "zjadać" już od pierwszego dnia życia. Dlaczego? Bo jest naturalna. Początkowo stosowałam maść lanolinową od Medeli - Purelan, ale jest tak cholernie droga, że zmieniłam ją na Bracelan (kilka złotych w aptece). Fajny jest też A-Pectus. Generalnie ważne, by maść była w 100% lanoliną, bez domieszek glukozy czy sztucznych składników, co powoduje, że trzeba zmywać ją z piersi przed karmieniem
- na wycieki mleka sprawdzają się po prostu wkładki laktacyjne i spanie w staniku. Próbowałam różnych wkładek i najbardziej do gustu przypadły mi te z Lansinoha. Są miękkie, więc nie drapią, dobrze chłoną i nie przeciekają, mocno przyklejają się do biustonosza, dzięki czemu się nie przesuwają. Za to totalnie nie sprawdził się u mnie popularny Johnson - wkładki odklejały się i kiepsko chłonęły siurający strumieniami pokarm
- wiszenie dziecka na piersi non stop może być dołujące. U mnie to była chyba główna przyczyna baby bluesa (prócz szalejących hormonów). Bałam się, że to nigdy nie minie, a moje życie będzie toczyło się wokół karmienia, a czas na spokojne wyjście do toalety nie wróci już nigdy, bo dziecko wiecznie będzie chciało jeść.
Obawiałam się, że mam za mało pokarmu, że głodzę dziecko, źle przystawiam, że jestem beznadziejna w tym wszystkim. Pomogły mi rozmowy z innymi matkami, które przeszły to samo oraz spotkanie z doradcą laktacyjnym, który pokazał, jak mogę inaczej przystawiać dziecko i uspokoił moje skołatane nerwy. Okazało się, że wszystko robiłam dobrze. Po prostu potrzebowałam, by ktoś, kto zna się na rzeczy potwierdził, że wszystko jest w porządku lub wskazał, co i jak mogę poprawić.
Dlaczego warto spotkać się z Certyfikowanym Doradcą Laktacyjnym?
Teraz najważniejszy akapit tego tekstu. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości czy obawy związane z Twoją laktacją lub samym karmieniem, skonsultuj się z Certyfikowanym Doradcą Laktacyjnym. Dlaczego? Bo niestety nie wszystkie położne i lekarze są na czasie, o czym sama się przekonałam. Certyfikowany Doradca Laktacyjny pomoże rozkręcić laktację, sprawdzi odruch ssania dziecka (czasami dzieci mają problemy z wędzidełkiem albo napięciem mięśniowym i dlatego słabiej ssą, doradca może to sprawdzić lub zalecić dalszą konsultację lekarską, jednocześnie dając wskazówki, jak podtrzymać karmienie piersią).
Doradzają często według własnych przekonań, a nie aktualnych zaleceń. Mnie np. doradzano dopajanie dziecka wodą z glukozą w trakcie skoku rozwojowego w 5 tygodniu, co jest niedopuszczalne, jeśli nie ma do tego naprawdę szczególnych wskazań. Według zaleceń WHO wody nie podaje się co najmniej do ukończenia 6 miesiąca życia, nie mówiąc już o cukrze.
Znam naprawdę dużo dziewczyn, które porzuciły karmienie piersią z powodu złych porad dotyczących karmienia lub brak kontaktu z wykwalifikowaną osobą i działanie na własną rękę - na przykład dokarmianie mlekiem modyfikowanym, które jest teraz mocno nadużywane. Młode matki decydują się na nie głównie w obawie przed tym, że dziecko się nie najada, skoro ciągle chce być przy piersi.
Powiem Wam to, co mi powiedział doradca. Karmienie piersią to naturalny proces i wszystkie jesteśmy do tego stworzone, każda z nas może karmić (chyba, że ma jakieś poważne zaburzenia zdrowotne, które to uniemożliwiają, ale jest to baaaardzo rzadkie). Kobiety od lat karmiły, nawet jak miały płaskie brodawki czy małe piersi. Laktacja siedzi w naszej głowie, a nadmierny stres może faktycznie ją hamować. Wierzcie w siebie, starajcie się być zmotywowane, wygadujcie się ze swoich obaw i nie poddawajcie się.
To, że noworodek wiecznie wisi na piersi nie musi oznaczać, że się nie najada. Zazwyczaj oznacza to, że "zamawia" więcej jedzenia, pobudzając piersi do większej produkcji mleka. W trakcie pierwszego miesiąca po porodzie laktacja się normuje, a dziecko wyznacza jej rytm, tylko trzeba mu na to pozwolić i przystawiać do piersi zawsze wtedy, gdy tego potrzebuje. Podawanie mleka modyfikowanego sprawia, że piersi nie znają realnego zapotrzebowania na ilość pokarmu, są mniej stymulowane, a co za tym idzie, produkują mniej pokarmu.
Oczywiście są sytuacje, gdy mleko modyfikowane trzeba podać i nie jest to absolutnie powód do tego, by czuć się wyrodną matką. Ważne, by jedynie nie robić tego na własną rękę, a za zaleceniem specjalisty. Nie każdemu karmienie przychodzi łatwo (chyba nikomu nie przychodzi ono łatwo...). Są zastoje, zapalenia piersi, są krwawiące brodawki, różne problemy na tle hormonalnym. Jest hiperlaktacja czy za szybki wypływ mleka (ja miałam taki problem i dziecko krztusiło się podczas karmienia - wystarczyła zmiana pozycji i problem rozwiązany!).
Polecam mocno lekturę bloga www.hafija.pl. Hafija jest prawdziwym guru w karmieniu piersią. Są też grupy na Facebooku, w których można zasięgnąć porady w tym temacie.
Wszystko jest do ogarnięcia. Wystarczy sięgnąć po pomoc i o tym pamiętajcie przede wszystkim podczas połogu.
PS. Kolejny post o połogu będzie dotyczył głównie tematu karmienia, czasu spędzonego w szpitalu po porodzie i baby bluesa. O tym, jak to u nas było i jak radziłyśmy sobie z różnymi problemami przeczytacie już niedługo.